Panowie - Wiktor Brzosko (Nasze Podlasie), Zdzisław Jabłoński (PO), Jacek Łapiński (Wspólnota Samorządowa, powiązany z PSL) - umówili się, że nie walczą ze sobą przed I turą wyborów na burmistrza w 2010 roku. Za to mieli się wspierać w II turze, a gdyby przyszło konkurować, to bez atakowania. A potem, wedle umowy, podzielą się władzą. Można zapytać, co dziś zostało z „układu trzech? Nic. Nie wiadomo, czy Zdzisław Jabłoński i Wiktor Brzosko nawet podają sobie ręce. Po usunięciu go z Urzędu ponoć odgrażał się, że wystartuje przeciw Brzosce, ale to mało realne. Poza tym, w międzyczasie umiejętnie zwalano na niego wszelkie winy, aby Brzosko był czysty i niewinny. Jacek Łapiński od początku został na boku. Nie tylko dlatego, że nie udało „zwolnić” stanowiska Sekretarza (wymagana była zgoda Sejmiku), ale też dlatego, że Brzosko już mu nie ufał. Teraz Łapiński mógłby zagrozić Brzosce w wyborach, ale wydaje się, że nie ma już szans. Na własne życzenie przekombinował, przereklamował się, przepijarował i przepijarzył. A za autoreklamą przez cztery lata nie poszły żadne działania. Tak więc z układu trzech nie zostało nic. Choć może jednak coś: niesmak.
(Wykorzystano zdjęcia z materiałów wyborczych kandydatów z 2010 r.)